Proporcje auta, mimo że należy ono do najwyższych w segmencie, nie są zachwiane, dzięki czemu Venga nadal jest przyjemna dla oka. Swoje zrobił również wspomniany lifting, w ramach którego auto wyposażono w większy grill, nowe światła do jazdy dziennej oraz chromowaną listwę łączącą tylne światła (w testowanej wersji – w technologii LED). Spory „wzrost” Vengi sprawia, że użytkownicy auta siedzą dosyć wysoko. Dzięki temu mają oni sporo miejsca na nogi, a kierowca dodatkowo więcej widzi. Sprzyja temu także wyposażenie przednich słupków w trójkątne szybki.
Specjalnie nie zestarzało się także wnętrze samochodu. Warto jednak zaznaczyć, że testowaliśmy egzemplarz z pakietem Business Line, obejmujący między innymi pakiet Kia Navi System, na który składa się 7-calowy dotykowy wyświetlacz multimedialny, pokazujący miedzy innymi wskazania nawigacji – tu na uwagę zasługuje 7-letnia darmowa aktualizacja – czy obraz z kamery cofania. Co istotne, to mimo że w pierwowzorze Venga nie oferowała tak „wypasionych” multimediów, to ekran nie wygląda jak wciśnięty na siłę. Jedynym reliktem przeszłości jest mały monochromatyczny komputer pokładowy umieszczony tuż nad kolorowym ekranem. Można to jednak wybaczyć, bo Venga wynagradza to z nawiązką dużą liczbą praktycznych rozwiązań. Radiem – niezależnie od wersji – można sterować zdalnie z kierownicy. Venga dysponuje też aż trzema gniazdkami 12V (dwoma z przodu auta i jednym w bagażniku) i identyczną liczbą podłokietników. Jeden większy znajduje się na tylnej kanapie, zaś dwa mniejsze pozostają do dyspozycji kierowcy i pasażera z przodu. Plusem jest też tylna kanapa – można ją przesuwać do przodu lub tyłu i regulować kąt pochylenia oparcia.
Oceny testowanego przez nas auta nie zaniża silnik. To 1,6-litrowa jednostka benzynowa o mocy 124 KM. Nie wyposażono jej w turbinę, więc nie gwarantuje ogromnej dynamiki, ale jest ekonomiczna i – jak można się spodziewać – powinna służyć nam dłużej. Choć przecież i tak kupując auta koreańskiej marki – ze względu na 7-letnią gwarancję – mamy w tym względzie duży spokój. O palpitację serca nikogo nie powinna też przyprawić kwota, jaką trzeba zapłacić za minivana. Wersja z najmocniejszym silnikiem benzynowym z pakietem wyposażenia Business Line za 62,5 tys. zł? Naszym zdaniem to całkiem uczciwa oferta. Tym bardziej jeśli uda się upolować egzemplarz wyprodukowany jeszcze w ubiegłym roku. Wówczas cena zakupu auta powinna spaść poniżej 60 tys. zł.
Michał Borkowski
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj