– Kupujemy ? – Kupujemy !


– Ale co kupujemy ?
– Jak to co? Kłopoty!

Na przysłowiowy „pierwszy ogień” opiszę historię, która miała miejsce na początku tego roku, a w sumie zaczęła się pod koniec poprzedniego. Opowiada ona o sytuacji, w której emocje biorą górę nad zdrowym rozsądkiem, a właśnie najczęściej nieruchomości kupujemy emocjami, sercem, po prostu wiemy, że to właśnie to mieszkanie, ten dom, ta nieruchomość. I właśnie tak należy spełniać swe marzenia, jednakże do odrobiny szaleństwa, które jest jak najbardziej wskazane przy zakupie nieruchomości, przyda się odrobina zdrowego rozsądku popartego wiedzą. Właśnie w tym przypadku zbyt pochopne decyzje przy zakupie swojego wymarzonego M3, może wyjść kupującym nie koniecznie na zdrowie … A cała sytuacja oby tylko skończyła się happy endem.
O całej sytuacji dowiedziałem się na początku lutego, dzwoni do mnie dobry znajomy, przedstawiając mi problem w swojej rodzinie z zakupem mieszkania. Po dłuższej rozmowie i analizie dokumentów wynika, że młode małżeństwo w listopadzie postanowiło zakupić sobie mieszkanie. Bardzo szybko znaleźli w sieci ogłoszenie z wyróżnieniem „ bez pośrednika”, które spełniało ich wymagania. Bez wcześniejszego zapoznania się ze zdolnością kredytową, jak i ofertą kredytów hipotecznych na rynku, poniesieni chęcią skorzystania z programu „Rodzina Na Swoim” (notabene kończącym się z końcem roku 2012), podpisali umowę przedwstępną, która nakładała obowiązek kupna do 31 grudnia 2012 roku. Umowa standardowa wydrukowana została z Internetu! I co gorsza, w ogóle nie zabezpieczająca interesu kupujących, po prostu katastrofa (brak żadnych ustaleń odnośnie pozostawienia stanu mieszkania, brak punktu, w którym w razie nie przyznania kredytu nie z winy kupujących, zadatek będzie rozumiany jako zaliczka)… Całe szczęście, że kwota zadatku to zaledwie 5% wartości transakcji, ale co dalej? Umowę prawidłowo podpisują trzy strony umowy: właścicielka oraz małżeństwo kupujące.
Mijają kolejne dni, młode małżeństwo pełne zapału i entuzjazmu odwiedza kolejne banki, co ciekawe - w żadnym banku nie ma problemu ze zdolnością kredytową, a więc młodzi ludzie wybierają ich zdaniem najlepsze oferty i wprawiają w ruch bankowe machiny kredytowe. Co z tego wynika? Czas szybko ucieka, a w kolejnych bankach zaczynają się przysłowiowe schody.
Całe zamieszanie doprowadza do tego, że w pierwszych dniach grudnia młodzi ludzie kontaktują się ze sprzedającą z prośbą o przedłużenie terminu lub zwrot zadatku, na co otrzymują odpowiedź, że w żadnym wypadku nie przedłuży terminu, gdyż ma innych kupujących, z którymi podpisała umowę przedwstępną, ale bez zadatku ( skandal , kryminał ! ), a zadatek przeleje im na konto.
W tym miejscu cała historia, mimo masy błędów, mogłaby się w sumie zakończyć szczęśliwie dla młodych ludzi, gdyby pani faktycznie pieniądze przelała, a wiemy, że w życiu tak łatwo nie jest i czego nie masz na papierze - to ciężko udowodnić.
Wracamy do lutego. Znajomy zadaje mi pytanie czy młodzi mają szansę odzyskać pieniądze? Na pierwszy, rzut oka NIE. Dzwonimy, piszemy smsy, brak odzewu. Umowa wygasła, kupujący nie dopełnili warunków umowy, stracili zadatek. Nic bardziej mylnego, wiedza i doświadczenie kazało mi wgłębić się w tą sprawę trochę bardziej, co już na samym wstępie przy sprawdzaniu ksiąg wieczystych dało mi duże nadzieje na odzyskanie przez małżonków zadatku.
Okazało się że pani sprzedająca 12 grudnia 2012 roku nieruchomość sprzedała … Nie mogła ! Miała przecież obowiązującą umowę przedwstępną do 31.12.2012. Mówię sobie: Pasuje, teraz walczymy zgodnie z umową o dwu krotność zadatku. I znowu ZONK, w czasie przedstawiania mojej wizji działania młodemu małżeństwu dowiaduje się, że mąż po wielokrotnych namowach (pani sprzedająca nawet się rozpłakała) umowę postanowił rozwiązać. Najciekawsze jest to, że nie otrzymał swojej kopii wypowiedzenia, a zwrot zadatku ustalili ustnie.
W całej tej sytuacji pani sprzedająca zapomniała o jednej podstawowej rzeczy, że umowę wypowiedzieć za porozumieniem stron muszą wszystkie osoby, które tą umowę zawierały. W tym przypadku mąż nie posiadał pełnomocnictwa, a więc wedle prawa umowa wypowiedzenia była nieważna. W czasie dalszych ustaleń wynika, że mieszkanie zostało sprzedane z długiem w spółdzielni mieszkaniowej około 4000zł.
I co z tego wynika? Jedna transakcja, masa błędów, kupujący jak i niedoszli kupujący zostali oszukani, a zaczęło się od „Sprzedam bez pośrednika”. Czasami pozorne oszczędności doprowadzają do wielkich tragedii, w tym przypadku u obu kupujących skończyło się na małym wymiarze kary bądź tylko na strachu, ale nie zawsze tak jest. Często zapominamy, że pośrednik zabezpiecza obie strony transakcji, choć wynagrodzenie pobiera tylko od jednej.