
Nie ulega jednak wątpliwości, że największym zagrożeniem na naszych drogach są młodzi kierowcy. Są jednym z pięciu najważniejszych obszarów, na których należy skupić uwagę, żeby poprawić bezpieczeństwo na drogach. Pozostałe zagrożenia to nadmierna prędkość, kiepska infrastruktura drogowa i samochody starsze niż 10-letnie, a także piesi, bo to oni najczęściej giną na drogach. W Polsce co rok życie traci około tysiąca pieszych, czyli 2, 9% na 100 tys. uczestników ruchu drogowego. Jest to nawet trzykrotnie więcej niż na Zachodzie. Z badania McKinsey wynika, że połowę tych wypadków powodują sami piesi. Tylko 9%. Przypadków śmierci pieszych na drogach jest spowodowana nadmierną prędkością samochodów. Częściej zabija ona samych kierowców- 42% przypadków.
W badaniach McKinsey nie ma alkoholu, ale nie przez przeoczenie. Okazuje się bowiem, że alkohol wcale nie jest tak częstą przyczyną wypadków na drogach jak się zwykło uważać. To stereotyp, że Polacy jeżdżą na podwójnym gazie. 11% wypadków śmiertelnych na naszych drogach jest związanych z alkoholem, podczas gdy np. w Szwecji jest to 28% wypadków, a we Francji 26%- zauważył podczas kongresu PIU Mariusz Wasiak z Komendy Głównej Policji. To wielki sukces- podkreślał Wasiak.
Możliwe, że taki dobry wynik Polaków na tle innych narodowości to efekt właśnie tego nieprawdziwego przekazu, że my mamy problem z alkoholem na drodze i jesteśmy przeczuleni na tym punkcie. Ale nie można też nie docenić działań policji, która rocznie przeprowadza kilkanaście milionów kontroli drogowych z użyciem alkomatu. Kilka lat temu takich kontroli było jedynie 2-3 mln. Uważa się, że najbardziej skutecznym sposobem na poprawę bezpieczeństwa drogowego są mandaty. Ale jest to chyba kolejny mit. Przecież w Polsce są one bardzo niskie, na co wskazują eksperci. W niektórych krajach najwyższe mandaty sięgają dziesięciokrotności średnich zarobków. We Włoszech jest to średnio 141% średniej pensji, w Wielkiej Brytanii 104%, w Czechach 41%, a w Polsce raptem 13% średniego wynagrodzenia- powiedział w Sopocie Michael Wodzicki z McKinsey & Company.
W krajach skandynawskich zdarzają się mandaty sięgające nawet 100 tys. euro, czyli blisko pół miliona złotych. Dzieje się tak dlatego, bo nie ma tam jednej maksymalnej stawki grzywny, a mandaty są zależne od zarobków ukaranego. Tymczasem w Polsce mandat w maksymalnej wysokości 500 zł obowiązuje już od 22. lat- zauważył Mariusz Wasiak z KGP. To znaczy, że od 22 lat wysokość kary się nie uległa zmianie, choć zarobki Polaków wyraźnie wzrosły- dodał. Skuteczniejszym niż mandaty narzędziem w walce o poprawę bezpieczeństwa na drogach są fotoradary. W tych miejscach, gdzie zostały one zainstalowane wypadkowość spadła o 35%. Jest tam też o połowę mniej wypadków śmiertelnych niż wcześniej, kiedy fotoradaru nie było- powiedział dr inż. Alvin Gajadhur, Główny Inspektor Transportu Drogowego. Fotoradary nie są więc maszynkami do robienia pieniędzy, jak często się powtarza, i te dane są tego najlepszym dowodem- dodał.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj